Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal
82
BLOG

Pean dla krętacza

Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal Polityka Obserwuj notkę 0

Oto dzięki uprzejmości znanej skądinąd Kataryny i salonowca Uchachanego wpadł w moje łapy tekst Witolda Gadomskiego (z "Bzdety Wybiórczej", no less!) o "normalnych stosunkach biznesu z polityką". Ciśnie mi się na usta niewygodne pytanie: w jakich warunkach te "stosunki" można nazwać normalnymi? Zresztą samo słowo "stosunki" w tym kontekście kojarzy mi się tylko z aktem płciowym, bo gdy firma musi coś załatwić w urzędzie, to pewne jest, że ktoś kogoś wydyma - tylko nie zawsze wiadomo, czy firma urząd, czy urząd firmę. Się rozchodzi się o wyciąg narciarski, który firma dobrze wszystkim znanego Rysia S. trzasnęła w Zieleńcu (koło Dusznik-Zdroju) z totalnym olaniem przepisów budowlanych.

Tekst jest oczywiście do bólu sensacjonalistyczny i stara się wykazać, że urzędasy robią z igły widły. Problem w tym, że Gadomski podchodzi do tematu od przysłowiowej dupy strony i pisze pean dla krętacza. Już na starcie dostajemy następujący passus:

"Dzięki przychylności rozmaitych instytucji formalności przy budowie były załatwiane od ręki, a czasami urzędnicy akceptowali dokonane wcześniej przez inwestora działania, wydając stosowne decyzje z datą wsteczną. Dla skrupulatnego kontrolera była to zatem samowola budowlana legalizowana dopiero po fakcie." 

Ja przepraszam bardzo, panie Gadomski, pan kpi czy o drogę do Tworek pyta?! Obiektywnie rzecz biorąc, to JEST samowolka i działanie wbrew prawu - i nieważne, że w naszym kraju obowiązuje maksyma "durne lex, sed lex". Jeżeli w tym burdelu zwanym Polską coś ma się zmienić, to pierwsze do zmiany są uznaniowe przepisy i wszechmoc urzędników, oczywiście łasych na łapówy i skłonnych do odwalania ordynarnej prywaty.

"Nie jestem naiwny i rozumiem, że pomoc urzędników udzielona właścicielom spółki Winterpol nie musiała być bezinteresowna."

Przecież to proste: przychodzi klient z kasą do urzędu i na bank prędzej czy później któremuś spaślakowi za dyrektorskim biurkiem ulęgnie się pomysł ogolenia takiego klienta na zasadzie "bo wie pan, zasadniczo muszę panu odmówić, bo takie przepisy, ale jakby pan dał..." albo opierdalania się i przekładania papierków aż mu się "zachce", kiedy klient musi mieć decyzję na przysłowiowe wczoraj. Oczywiście nie znaczy to, że klient ma postępować zgodnie z widzimisię urzędasa - w normalnym kraju mógłby złożyć skargę, ale nasz kraj normalny nie jest.

"Mariusz Kamiński, zamiast oburzać się na biznesmena, który coś zdziałał wbrew polskiej biurokracji, powinien oburzać się na biurokrację, która hamuje przedsiębiorców i zmusza ich do działań moralnie dwuznacznych."

Chwileczkę. Mariusz Kamiński chce, żeby było normalnie i biznesmeni przestrzegali przepisów. Mariusz Kamiński bowiem ideowcem jest i pewnie najchętniej by tych wszystkich zapasionych gburów z urzędów pozamykał, słusznie zresztą, za korupcję, a przynajmniej wykopał na bruk za nierobotność. Pic w tym, że takich ideowców w kraju mamy mało, a stanowiska decyzyjne i tak obsadzają głównie radośnie chrumkające wieprzki, które obchodzi tylko i wyłącznie koryto, nieważne, czy powiatowe, wojewódzkie czy jakie.

"Czy można mieć za złe biznesmenowi, że - mówiąc potocznie - chodzi za swoimi sprawami? Że dopinguje urzędników, stara się zaprzyjaźnić z osobami mającymi wpływ na decyzje? Przecież tak się dzieje na całym świecie."

W tym kraju, biznesmen prawdopodobnie jest cwaniakiem, a urzędnik chciwą świnią, więc na pewno nie dzieje się tutaj tak jak "na całym świecie". Uczciwy biznesmen, jak się już taki znajdzie, bo albo przywiózł etykę z zagranicy, albo nie ma kasy na łapówki, chodzi za swoimi sprawami w ten sposób, że urzędasów pogania, opierdala albo wprost straszy skargami, żeby tylko łaskawie ruszyli swoje tłuste dupska i zrobili to, za co im państwo płaci.

"A w Polsce od kilku lat panuje absurdalna atmosfera podejrzliwości w kontaktach polityków z biznesem. To jest właśnie nienormalne."

I podziękujmy za to wszystkim po kolei: skorumpowanym urzędasom, "byznesmenom" w białych skarpetkach i szukającym wszędzie sensacji mediom. Tu nie ma co pisać peanów dla krętaczy - takie przeskakiwanie przepisów i drapanie spaślaków za uchem to ledwie pudrowanie skutków, a żeby już więcej takiego burdelu nie było, trzeba zlikwidować przyczyny, czyli uznaniowe przepisy i nadmiar biurokracji. Ale to by oznaczało nagłe oderwanie od koryta całkiem sporej rzeszy pociotków i kumpli od piwa partii rządzącej, która by to nie była.

Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię. Jestem także utalentowanym słowopotfurcą. Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda. Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka